Recenzja filmu

Thor: Mroczny świat (2013)
Alan Taylor
Waldemar Modestowicz
Chris Hemsworth
Natalie Portman

Bóg bez mocy

Kolejne produkcje ze stajni Marvela złapały sporą zadyszkę. Po bardzo dobrych "Avengersach", jedynie poprawnej trzeciej części "Iron Mana" przyszedł czas na kontynuację "Thora". "Mroczny świat"
Kolejne produkcje ze stajni Marvela złapały sporą zadyszkę. Po bardzo dobrych "Avengersach", jedynie poprawnej trzeciej części "Iron Mana" przyszedł czas na kontynuację "Thora". "Mroczny świat" miał szansę przebić pierwszą część, ale zmiana reżysera nie wyszła na dobre. Film nie ma sobą zbyt wiele do zaoferowania. Nawet uniwersum nie zostało przyzwoicie rozszerzone, a wszystkie ważne fragmenty można byłoby umieścić w drugiej części "Avengersów". Na całe szczęście jest jeszcze Loki, który uratował ten film przed totalną katastrofą.


Fabuła w "Mrocznym świecie" nie ma zbyt wielkiego sensu. Pradawna rasa mrocznych elfów po kilkuset latach budzi się, po tym gdy legendarny artefakt zostaje przypadkowo odnaleziony przez Jane Foster – ukochaną tytułowego bohatera. Zagrożone są losy wszystkich Dziewięciu Królestw w tym i Ziemi (tzw. Midgardu). Bez aprobaty swego ojca i władcy Asgardu Thor rusza wraz z Lokim, żeby powstrzymać Malekitha – przywódcę mrocznych elfów.

Historia jest nijaka, jak w przeciętnym kinie klasy B, a do takiego "Mroczny świat" się nie zalicza. Wydarzenia obejmują dużo większy obszar, niż ma to miejsce w każdym innym filmie o superbohaterze. Problemy Tony’ego Starka czy Steve’a Rogersa wyglądają śmiesznie, gdy w grę wchodzą losy całego wszechświata. Thor to prawdziwy bóg, ale w filmie brakuje boskiej cząstki. Fabuła jest nudna i przewidywalna, a kolejne wydarzenia nie mają większego sensu, bo i tak wiadomo, do czego to wszystko zmierza. Oczywiście ciężko oceniać tego typu filmy tylko po fabule. Uniwersum Marvela jest olbrzymie, a tu nie zostało zbyt wiele wykorzystane. Oczywiście trzeba znać poprzedniego "Thora" i "Avengersów", żeby zorientować się, o co tak właściwie w tym wszystkim chodzi. Jedynie końcówka daje radę i jest wielce obiecująca, co do fabuły kolejnych produkcji Marvela.


Największym plusem nowego "Thora" jest Tom Hiddleston jako Loki. Co prawda na ekranie jest go zbyt mało, a przynajmniej nie tyle, ile widz mógłby sobie tego życzyć. "Mroczny świat" byłby o wiele lepszy, gdyby zrobiono z niego pierwszoplanową postać. Każda scena z udziałem Hiddlestona jest wysmakowaną sztuką żartu, nawet jeżeli to typowo barowy humor. Film sili się na powagę, ale to właśnie sceny komediowe z Lokim w roli głównej, ratują ten kiepski film.

Naprawdę jest gorzej, niż można byłoby przypuszczać. Nie wiem, czy to wina nowego trendu, że kobiety stanowią kluczowe postacie w filmie. W "Iron Man 3" taką rolę pełniła Pepper Potts, tutaj Jane Foster, chociaż żadna nie jest superbohaterką. Nawet samego Thora jest jakby mniej na ekranie. Obok czarującego Toma Hiddlestona mamy uroczą Natalie Portman. Reszta obsady niczym szczególnym się nie wyróżniła. Nawet Chris Hemsworth obniżył loty względem poprzednich produkcji Marvela.


Obok ostatniego "Hulka" "Mroczny świat" to najgorszy film z tego bogatego, komiksowego uniwersum. Mam nadzieję, że to tylko chwilowa utrata formy, bo kolejne komiksowe adaptacje zapowiadają się zbyt dobrze, żeby je również sknocić. O tej produkcji trzeba jak najszybciej zapomnieć i liczyć, że Marvel w końcu zrobi osobny film o samym Lokim.
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Najnowsza, druga część ''Thora'', trafiła wreszcie na duże ekrany. W przeciwieństwie do pierwszej odsłony... czytaj więcej
Pierwszy "Thor" był filmem zupełnie niepotrzebnym. Oparty na sukcesie pierwszego "Iron Mana", który stał... czytaj więcej
Tytułowym zwrotem, amerykański konferansjer bokserski, Michael Buffer raczy publiczność na największych... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones