Na plus tylko zdjęcia i klimat, całość zbyt fragmentaryczna, za mało angażująca emocjonalnie. "Opowieść..." to bardziej zbiór impresji niż film fabularny. Okupacyjne traumy Fani są jedynie opowiadane z offu, a poszczególne wątki są dość przypadkowo snute i równie przypadkowo porzucane. Wiele scen można by pozamieniać kolejnością i nie byłoby żadnej różnicy. Dlatego uważam pierwszy pełnometrażowy film Natalie Portman jednak za porażkę.